Front babciny, czyli gerontologia w praktyce

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 70 - Do boju, do boju!

Przybyła lekarka. Osłuchała babcię z tyłu i z przodu. Obejrzała gardło. Posłuchała kaszlu. Wieści są dobre, że zaraza nie zdążyła jeszcze do oskrzeli się dobrać. Ale - jak zawyrokowała doktórka - organizm w tym wieku sam się nie obroni i trzeba mu pomóc. Na pomoc więc antybiotyk zaraz po obiedzie ruszy. Do tego syrop antykaszlowy. I flora bakteryjna, coby nie wyjałowić babci. Ale żeby jeszcze tę florę jako tako wspomóc, przytachałam do domu wielką siatę jogurtów. Będę nimi napychała babcię zamiast wafelków. Ponadto uzbroiłam się jeszcze w mały zapas pieluchomajtek i podkładów na prześcieradło, bo mokre gacie są wielkim sprzymierzeńcem zarazy. Pieluchomajtki zaczynają dobrze rokować na przyszłość, więc jest szansa, że się zadomowią. Mogą nieco ułatwić nam egzystencję, bo moczenie w ekspresowym tempie piżam, prześcieradeł, koców i co tam jeszcze pod ręką w łóżeczku jest nie napawało mnie optymizmem. Chyba jednak jest to do ogarnięcia, co odczuwam jakoś szczególnie od godziny 4:30 nad ranem.

Uzbrojone w tak potężny oręż, nie damy się zarazie, która - nie ma co ukrywać - nieco wzmogła moją troskę o babcię, osłabioną (osłabła troska, ale i babcia jak widać również - system naczyń powiązanych) szeregiem imprez wszelkich, zmuszających mnie do chodzenia spać w środku nocy i wstawania w środku dnia. Powoli jednak, choć z bólami, powraca normalny tryb dnia. To też dobrze wpłynie na walkę z zarazą.

niedziela, 4 stycznia 2015

Front babciny czyli gerontologia w praktyce. Odc. 69 - Nocny Złodziej

Przyszła. Wkradła się przez bose stopy wielokrotnie szorujące po podłodze. Przez zmarznięte łapki, które nie raz w nocy penetrowały wnętrze lodówki. Przez chodzenie po nocach bez szlafroczka tudzież w samej bluzce od piżamy. Przez spanie w nocy na zasikanym prześcieradle. Wszelkie drzwi i okna stały zatem dla niej otworem. Wlazła więc jakby ją kto prosił. I ukradła zdrowie. Mamy więc potworny kaszel, smaranie, jeszcze więcej zasikanych spodni od piżamy tudzież prześcieradeł. Bo przy takim kaszlu to jest jednak normalne. Przez tę połowę tygodnia walczyłyśmy o własnych siłach, ale przyjdzie nam zawołać na pomoc doktorów. Albo jedną lekarkę. Niech osłucha, opuka, ostuka, w gardło zajrzy, kaszlu posłucha i wyda jakieś skuteczne rozporządzenia. Będziemy toczyć boje. Na miarę możliwości, które (niestety) nie uwzględniają uziemienia babci w łóżku. Szczególnie w nocy. To musiałoby się wiązać z naszprycowaniem jej prochami. Bo przywiązać do łóżka się nie da. 

Do tego niepokojący, choć odzywający się co jakiś czas, ból w nodze (poza zwyczajowym bólem nóg).

Dziewiątka z przodu jednak swoje robi. I nic nie zmieni jej wylizywanie.